Dzięki uprzejmości Alirezy Hejaziego, naszego sympatyka z Regent University School of Global Leadership & Entrepreneurship w stanie Virginia, PTSP.pl opublikowało tłumaczenie listy 40 pytań istotnych dla nauk związanych ze studiami nad przyszłością.

Długość listy uzmysławia, że studia nad przyszłością są w dalszym ciągu młodą dziedziną, usiłującą znaleźć swoje miejsce we współczesnej nauce. Co więcej, nawet wśród samych futurologów nie ma konsensusu co do tego, czy studia nad przyszłością są nauką sensu stricto. Właściwie każde z 40 pytań mogłoby być tematem wielostronicowego artykułu (albo wręcz pracy magisterskiej czy doktorskiej, jak sugeruje Alireza), dlatego (przynajmniej na razie) ograniczę się do krótkiego skomentowania tylko kilku wybranych.

Lista pytań zaczyna się jak film Hitchcocka: trzęsieniem ziemi. Pytanie o przyszłość studiów nad przyszłością jest przecież swego rodzaju policzkiem wymierzonym badaczom – któż lepiej powinien znać przyszłość swojej dziedziny niż badacze studiów nad przyszłością? Cóż – po raz kolejny okazuje się, że „szewc bez butów chodzi”.

Wraz z kolejnymi pytaniami robi się coraz bardziej niepokojąco. Pojawia się chociażby kwestia tego, jak poprawiać wizerunek studiów nad przyszłością. Jakby nie patrzeć, wielu osobom myślenie o przyszłości wciąż kojarzy się z tarotem i kryształowymi kulami. Jednak – na szczęście – powoli się to zmienia. Im dłużej będzie trwał stan, w którym jeszcze nie wszyscy poważnie traktują badania przyszłości, tym lepiej dla przedsiębiorstw, które z analiz foresightowych uczyniły źródło swojej przewagi konkurencyjnej.

Niektóre pytania stawiane przez Alirezę trochę zaskakują. Chociażby zagadnienie rozszerzenia dialogu poza nauki społeczne, tak aby uwzględnić artystów, polityków i innych naukowców – przecież badania nad przyszłością są niejednokrotnie wykonywane na zlecenie polityków, czerpią pełnymi garściami z kreatywności artystów, zaś konsultacje z naukowcami z najrozmaitszych dziedzin są podstawą większości poważnych badań. Idąc dalej: „Jak odróżnić myślenie o przyszłości od studiów nad przyszłością” – badania nad przyszłością są, albo powinny być, wykonywane zgodnie ze ściśle określoną, przejrzystą metodologią, podczas gdy myślenie o przyszłości szczęśliwie nie podlega żadnym ograniczeniom – i oby tak pozostało. Z tym tematem powiązane jest pytanie o to, jak futurolodzyi powinni reagować na krytykę swojej dziedziny. Jeśli odróżnienie myślenia o przyszłości od studiów nad przyszłością nie będzie problemem, to nie powinno nim być również odniesienie się do ewentualnej krytyki. Pomijając już fakt, że krytyka powinna się wówczas pojawiać znacznie rzadziej. Nic dziwnego, że studia nad przyszłością bywają krytykowane, gdy część „badaczy” niewiele różni się od pisarzy science fiction. Niestety, jakkolwiek przyjemnie może być puścić wodze fantazji i dać wyraz własnej kreatywności, to jeśli badanie ma coś sobą reprezentować, nie da się uciec od rygorystycznie przestrzeganej metodologii.

Ciekawym zagadnieniem jest również to, jak futurolodzy powinni doradzać społeczeństwu. W praktyce chodzi o to, jak doradzać tak, aby ktokolwiek to zauważał. Bo cóż z tego, że kilku siwych mędrców opracuje wyśmienity raport z całym wachlarzem profesjonalnych scenariuszy i receptami na to, jak najbardziej pożądany scenariusz zrealizować, jeśli takowy raport nie przełoży się na konkretne działania? Problem polega na tym, że największym zainteresowaniem mediów (i społeczeństwa) cieszą się konkretne, najlepiej mrożące krew w żyłach prognozy w stylu: nastąpi koniec świata (data nieprzypadkowa, wiem to z pewnego źródła). Wachlarze scenariuszy, jakimi posługują się współczesne studia nad przyszłością, nie są tak nośne medialnie. Fakt faktem, że problem przełożenia badań i opracowań na konkretne działania to niestety bolączka większości działań o charakterze rzeczniczym. Jednak studia nad przyszłością to szczęśliwie nie tylko akademickie rozważania. Badania takie podejmowane są nieraz na zlecenie, ponieważ konkretnym osobom potrzebne jest wsparcie przy podejmowaniu decyzji istotnych dla przyszłości danej społeczności, przedsiębiorstwa, państwa, czy świata (jakkolwiek spiskowo to ostatnie nie zabrzmi). Wiele takich badań ma charakter komercyjny – nie mamy szansy dowiedzieć  się o nich, bo są pilnie strzeżoną tajemnicą danego przedsiębiorstwa. W dzisiejszych czasach wiedza o teraźniejszości jest potężną siłą. W dużych korporacjach nikogo nie trzeba przekonywać, jak cenna jest również wiedza o przyszłości.

Sporym wyzwaniem jest popularyzacja metodologii studiów nad przyszłością nie tylko wśród profesjonalistów. Foresight na co dzień, praktykowany przez każdego Kowalskiego, byłby zapewne czymś pożądanym. Nie jest to jednak coś, co można osiągnąć od zaraz. Bieżące działania mające na celu popularyzację tej tematyki są potrzebne, ale wątpliwe jest, aby mogły spowodować jakościową zmianę postawy całego społeczeństwa. Wydaje się, że niezbędne jest kształtowanie przyszłościowego sposobu myślenia już od najwcześniejszych lat edukacji. Pan Alireza Hejazi jest z Iranu, ale przykładów nie trzeba szukać daleko – my, Polacy, uwielbiamy rozpamiętywać przeszłość. I nie ma w tym nic złego, wręcz przeciwnie! W końcu to z przeszłości czerpiemy cenne wskazówki odnośnie przyszłości.

Tyle tylko, że z wyciąganiem wniosków na przyszłość i jej skutecznym planowaniem jest już u nas niestety znacznie gorzej. Można przejść przez cały system edukacji przyswajając mnóstwo przydatnych informacji o przeszłości, jednocześnie nie dowiadując się kompletnie niczego o tym, jak te informacje wykorzystać do planowania przyszłości i jakich błędów uniknąć wyciągając wnioski. A przecież  – chcąc czy nie chcąc  – to w przyszłości spędzimy resztę swojego życia! Przyszłość akademickich studiów nad przyszłością to temat szczególnie istotny w Polsce, gdzie studia nad przyszłością praktycznie nie istnieją jako dyscyplina naukowa. Szczęśliwie pojawia się coraz więcej działań i inicjatyw mających na celu promowanie przyszłościowego sposobu myślenia i innowacyjności. Pozostaje mieć nadzieję, że studia nad przyszłością zadomowią się w większym stopniu na uczelniach wyższych – jesteśmy pod tym względem znacznie w tyle za naszymi sąsiadami.

Na marginesie – przekleństwem młodości studiów nad przyszłością w Polsce jest też terminologiczna próżnia. W Polsce rozmaite tłumaczenia angielskiego „futures studies” konkurują ze sobą i funkcjonują równolegle  – zależnie od tego, jak kto postanowił przetłumaczyć oryginał. Podobnie jest z innymi zwrotami wykorzystywanymi w metodologii studiów nad przyszłością. Ujednolicenie nazewnictwa – albo choćby wyjaśnienie, co wiąże się z wyborem określonych odpowiedników  – będzie jednym z istotnych zadań, stojących przed PTSP w najbliższym czasie.

Wróćmy na koniec do pierwszego pytania – jaka jest przyszłość studiów nad przyszłością? Być może brak jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie wiąże się z faktem, że „metabadania przyszłości” mniej pasjonują futurologów od innych, bardziej ekscytujących tematów. A może powód jest jeszcze bardziej złowieszczy… jeśli wierzyć Rayowi Kurzweilowi, już około roku 2045 nastąpi technologiczna osobliwość (ang. singularity)i nie da się przewidzieć co nastąpi po niej. Tematem technologicznej osobliwości z pewnością na łamach PTSP jeszcze się zajmiemy. W każdym razie, jeśli przyszłość po 2045 miałaby być nieprzewidywalna, to może dni studiów nad przyszłością są policzone?